Zabezpieczenie Zatoki Perskiej: Waszyngton musi zarządzać zarówno zewnętrzną agresją, jak i wewnętrzną niestabilnością

W ciągu ostatnich trzech dekad Waszyngton próbował różnych podejść do zapewnienia stabilności i bezpieczeństwa strategicznie ważnego regionu Zatoki Perskiej. To, że żaden z nich nie był skuteczny, jest oczywiste z faktu, że Stany Zjednoczone musiały interweniować bezpośrednio trzy razy w ciągu ostatnich 16 lat przeciwko zagrożeniom regionalnym – w Iranie w latach 1987-1988 i Iraku w 1991 roku i minionej wiosny. Wraz z sukcesem wojskowym USA i Wielkiej Brytanii w operacji Iraqi Freedom konieczna jest szeroka zmiana strategii USA wobec tego regionu – chociaż ustanowienie trwałych ram bezpieczeństwa w Zatoce Perskiej będzie prawdopodobnie trudniejsze niż kiedykolwiek. Zagrożenia ze strony Iranu i Iraku w przeszłości były prostymi problemami militarnymi, które można było rozwiązać dzięki ogromnej przewadze potęgi USA. Przyszłe zagrożenia prawdopodobnie nie będą tak proste lub dyskretne.





To jest olej, głupcze



Głównym zainteresowaniem Ameryki w Zatoce Perskiej jest zapewnienie swobodnego i stabilnego przepływu ropy z regionu na cały świat. Nie chodzi o to, czy Amerykanie płacą 2 lub 3 dolary za galon za gaz przy dystrybutorze, czy Exxon dostaje kontrakty zamiast Lukoilu, ani nawet ile ropy naftowej importują Stany Zjednoczone z Zatoki Perskiej. Globalna gospodarka budowana przez ostatnie 50 lat opiera się na niedrogiej, obfitej w ropę. Gdyby ten fundament został usunięty, światowa gospodarka upadłaby.



Około 25 procent światowej produkcji ropy naftowej pochodzi z Zatoki Perskiej, a sama Arabia Saudyjska odpowiada za około 15 procent. Zatoka Perska ma aż dwie trzecie sprawdzonych światowych rezerw ropy naftowej, a jej produkcja jest absurdalnie ekonomiczna. Arabia Saudyjska ma większość nadwyżek mocy produkcyjnych na świecie i zwiększa lub zmniejsza produkcję, aby ustabilizować i kontrolować ceny. Nagła utrata sieci naftowej w Arabii Saudyjskiej spowodowała, że ​​ceny ropy przekroczyłyby pułap, prawdopodobnie powodując globalny spadek koniunktury co najmniej tak niszczący jak Wielki Kryzys lat 30. XX wieku.



Celem Waszyngtonu jest nie tylko utrzymanie wypływu ropy z Zatoki Perskiej, ale także uniemożliwienie potencjalnemu wrogiemu państwu przejęcia kontroli nad zasobami regionu. Stany Zjednoczone chcą również utrzymać wojskowy dostęp do tego geostrategicznie krytycznego regionu, aby zachować swój wpływ na wydarzenia na Bliskim Wschodzie, w Azji Środkowej, Afryce Wschodniej i Azji Południowej. Wreszcie, Stany Zjednoczone są zainteresowane rozbiciem grup terrorystycznych, które kwitną w regionie.



faza księżyca w tym tygodniu

Potrójne zagrożenie



Trzy główne problemy, które mogą zagrozić bezpieczeństwu Zatoki Perskiej w ciągu najbliższych kilku lat, to dylemat bezpieczeństwa Iraku, program broni nuklearnej Iranu oraz potencjalne wewnętrzne niepokoje w krajach Rady Współpracy Zatoki Perskiej (GCC): Bahrajn, Kuwejt, Oman, Katar, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Te problemy nie dają łatwych odpowiedzi osobno, a co dopiero razem. Trzeba będzie dokonać trudnych kompromisów.

Paradoks irackiej potęgi można ująć w prosty sposób: każdy Irak, który jest wystarczająco silny, by zrównoważyć i powstrzymać Iran, będzie w stanie pokonać Kuwejt i Arabię ​​Saudyjską. Niedawne zwycięstwo Ameryki nad Saddamem w niewielkim stopniu wpłynie na tę podstawową dynamikę, która wynika nie tyle z charakteru przywództwa Iraku, ile z prostej geopolityki. Podobnie jak powojenne Niemcy i Japonia, po Saddamie Irak prawie na pewno nie będzie mógł rozwijać broni masowego rażenia (BMR). Ale nadal będzie musiała chronić się przed realnym, choć odległym zagrożeniem ze strony Iranu, albo poprzez wiarygodną gwarancję bezpieczeństwa zewnętrznego, albo poprzez utrzymywanie znacznych – i groźnych – konwencjonalnych zdolności wojskowych.



Jeśli chodzi o Iran, według najnowszych szacunków wywiadu USA, a nawet Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, jego program nuklearny wszedł w nadmierną dynamikę i jeśli nie zostanie powstrzymany – od wewnątrz lub z zewnątrz – prawdopodobnie wyprodukuje jedną lub więcej broni jądrowych w ciągu dekady. Interwencja wyprzedzająca, która była opcją dla Stanów Zjednoczonych w Iraku, nie jest tutaj opcją. Populacja i obszar lądowy Iranu są znacznie większe niż Iraku; jego ukształtowanie uczyniłoby operacje wojskowe koszmarem logistycznym; a jej ludzie generalnie gromadzili się wokół reżimu w obliczu zagranicznych zagrożeń. Inwazja Iranu byłaby nie do pomyślenia we wszystkich, z wyjątkiem najbardziej niezwykłych okoliczności.



Oczywiście irański problem nuklearny może sam się rozwiązać. Naród irański jest głęboko niezadowolony z reakcyjnych duchownych, którzy trzymają się władzy w Teheranie, i od 1997 roku konsekwentnie i zdecydowanie głosowali przeciwko twardogłowym. Co więcej, ludność Iranu jest młoda, a irańska młodzież zdecydowanie sprzeciwia się obecnemu reżimowi i opowiada się za bardziej demokratycznym systemem rządów. Tym samym czas jest po stronie irańskich reformatorów, z których większość wyraziła zainteresowanie dobrymi stosunkami ze Stanami Zjednoczonymi.

Wszystko to ma znaczenie, ponieważ chociaż Waszyngton głosi politykę powszechnej nierozprzestrzeniania broni jądrowej, w praktyce konsekwentnie i prawdopodobnie słusznie był znacznie bardziej zainteresowany proliferacją przez swoich wrogów, takich jak Irak i Korea Północna, niż przez swoich przyjaciół, takich jak Izrael. Obawy USA dotyczące programu nuklearnego Iranu mogą zmaleć wraz z pojawieniem się pluralistycznego i proamerykańskiego rządu w Teheranie – chociaż nawet wtedy irańskie postępy nuklearne wywołałyby poważny ból głowy ze względu na ich nieunikniony wpływ na proliferację w innych częściach regionu.



Problem w tym, że nikt nie może być pewien, że reformatorzy zatriumfują w Iranie, a jeśli tak, to kiedy. Stany Zjednoczone muszą zatem założyć, że Iran zdobędzie broń nuklearną, gdy jego twardogłowi duchowni nadal będą u władzy. Ale same działania USA, o które w tych okolicznościach wymagały – ciągła presja dyplomatyczna i ekonomiczna, agresywna postawa wojskowa na granicach Iranu, a nawet groźby użycia siły – mogą zagrać w rękach twardogłowych Iranu, którzy utrzymują władzę po części poprzez podsycanie popularnych obawia się, że Stany Zjednoczone chcą kontrolować kraj. Irańskim paradoksem jest to, że przygotowanie się do radzenia sobie z najgorszym scenariuszem irańskich twardogłowych posiadających broń jądrową może bardzo dobrze uprawdopodobnić ten scenariusz.



Wydaje się, że Teheran chce broni jądrowej głównie w celu powstrzymania amerykańskiego ataku. Jednak gdy już je zdobędzie, może być ośmielony do prowadzenia bardziej agresywnej polityki zagranicznej. Armia Iranu jest zbyt słaba, by rozważać inwazję na swoich sąsiadów, więc istnieje większe ryzyko, że Iran spróbuje zamknąć ruch tankowców w Cieśninie Ormuz, aby ich szantażować lub wzniecić powstanie. Ale postawa bezpieczeństwa USA, która najlepiej powstrzymałaby irańską agresję – silna obecność sił w całej Zatoce Perskiej – jest najgorszą opcją w radzeniu sobie z trzecim problemem, terroryzmem i wewnętrzną niestabilnością w państwach GCC.

Terroryzm i wewnętrzne niepokoje w Zatoce Perskiej są ostatecznie napędzane przez polityczną, gospodarczą i społeczną stagnację lokalnych państw arabskich. Polityka amerykańska gniewa wielu Arabów, a kwestia palestyńska budzi wielkie zaniepokojenie, ale to niepowodzenie arabskich systemów gospodarczych i politycznych tworzy podatny grunt dla powstania krajowego lub wysiłków rekrutacyjnych radykalnych grup islamistycznych, takich jak Al-Kaida. Zbyt wielu Arabów czuje się bezsilnych i upokarzanych przez despotyczne rządy, które robią dla nich coraz mniej, jednocześnie nie dając im nic do powiedzenia w kwestii własnego rządzenia. I zbyt wielu czuje się zarówno zagrożonych, jak i uduszonych w społeczeństwie, które nie jest w stanie poradzić sobie z nowoczesnością.



Większość ekspertów ds. Bliskiego Wschodu uważa, że ​​rewolucja lub wojna domowa w którymkolwiek z państw GCC w ciągu najbliższych kilku lat jest mało prawdopodobna, ale niewielu mówi to teraz tak pewnie, jak kiedyś. Rzeczywiście, obawa przed narastającym wewnętrznym zamętem skłoniła każdy z reżimów GCC do ogłoszenia pakietów reform demokratycznych i gospodarczych w ciągu ostatnich 10 lat. Jeśli reformy zawiodą i nastąpi przemoc, Waszyngton może stanąć przed trudnymi wyzwaniami w zakresie bezpieczeństwa. Na przykład powszechne niepokoje w Arabii Saudyjskiej zagroziłyby eksportowi saudyjskiej ropy naftowej tak samo, jak inwazja irańska.



Najlepszym sposobem, w jaki Stany Zjednoczone mogą zareagować na wzrost terroryzmu i zagrożenie wewnętrzną niestabilnością w Arabii Saudyjskiej i innych państwach GCC, byłoby drastyczne ograniczenie swojej obecności wojskowej w regionie, a nawet całkowite wycofanie się. Ciężka obecność wojsk amerykańskich podsyca propagandowe twierdzenia terrorystów i jest upokarzającym przypomnieniem, że potomkowie wielkich imperiów islamskich nie mogą już się bronić i muszą odpowiadać przed potęgami niewiernych. Tak więc wycofanie się złagodziłoby wewnętrzną presję na reżimy i pomogłoby im wprowadzić ważne, ale bolesne reformy. Ale, jak zauważono, wycofanie się byłoby najgorszym posunięciem z perspektywy odstraszania i powstrzymywania Iranu.

Te paradoksy sprawiają, że znalezienie nowej, wykonalnej architektury bezpieczeństwa dla Zatoki Perskiej jest niezmiernie trudne. Irak musi być silny, ale nie za silny. Iran musi być trzymany w ryzach, gdy jest zmuszany do liberalizacji. Rządy GCC muszą mieć możliwość wytchnienia dla reform, ale nadal muszą być chronione przed zewnętrznymi i wewnętrznymi wrogami. Wysiłki zmierzające do zrównoważenia tych różnych interesów, zagrożeń i ograniczeń mogą zakończyć się niepowodzeniem, tak jak poprzednie strategie regionalne USA. Jednak sytuacja nie jest całkowicie beznadziejna. Być może żadna idealna polityka nie zabezpieczy każdego interesu i przeciwdziała każdemu zagrożeniu, unikając jednocześnie wszystkich strategicznych, politycznych i kulturowych pól minowych. Jednak trzy szerokie podejścia – cofnięcie się za horyzont, próba stworzenia lokalnego paktu obronnego podobnego do NATO lub próba ustanowienia kondominium bezpieczeństwa – mają wystarczająco dużo zalet, aby być rozważone poważnie.

Powrót za horyzont

Najbardziej konserwatywnym podejściem do bezpieczeństwa w Zatoce Perskiej byłoby wycofanie większości sił amerykańskich z powrotem za horyzont. Kiedy Waszyngton po raz ostatni próbował tej postawy – w latach 70. i 80. – nie powiódł się, ponieważ zarówno Iran, jak i Irak były dość silne. Dziś jednak oba są znacznie słabsze i prawdopodobnie tak pozostaną, przynajmniej do czasu, gdy Iran zdobędzie broń jądrową. Tymczasem Waszyngton wielokrotnie demonstrował gotowość do interwencji w Zatoce, aby chronić swoje interesy i zapobiegać agresji. Tak więc strategia może dziś działać lepiej.

Przy takim podejściu Stany Zjednoczone pozostawiłyby na miejscu jedynie absolutne minimum swoich obecnych sił – i tylko tam, gdzie są one bezdyskusyjnie mile widziane. Na przykład kwatera główna 5. floty pozostawałaby w Bahrajnie, ale po wodach Zatoki kursowałaby mniej amerykańskich okrętów wojennych. Siły Powietrzne zachowałyby swoją ogromną nową bazę w Katarze. Armia może trzymać trochę wstępnie ustawionego sprzętu w Kuwejcie i Katarze, regularnie zmieniając się w batalionach, aby trenować na nim. A jeśli przyszły rząd iracki byłby gotowy, Stany Zjednoczone mogłyby zachować tam bazę lotniczą i pewną obecność naziemną. W przeciwnym razie bazy wojskowe w regionie mogą zostać całkowicie pominięte, a Stany Zjednoczone mogą po prostu polegać na sprzęcie przechowywanym na statkach kontenerowych stacjonujących w Diego Garcia na Oceanie Indyjskim.

Na poziomie politycznym Stany Zjednoczone zachowałyby swoje nieformalne stosunki z państwami GCC i prawdopodobnie dodałyby podobne skojarzenie z zaprzyjaźnionym nowym rządem irackim. Byłoby jasne, że jakakolwiek irańska agresja spotkałaby się z amerykańską reakcją wojskową. I nadal będzie wzywać Europę, Japonię i Rosję do wywierania nacisku na Iran, aby zaprzestał wspierania terroru i programów broni niekonwencjonalnej.

Wycofanie się posunęłoby daleko do złagodzenia wewnętrznych problemów regionu i nie jest zaskoczeniem, że jest to strategia preferowana przez Arabów z Zatoki Perskiej. Po odejściu Saddama ich nadrzędnym celem jest zminimalizowanie niezadowolenia wewnętrznego i wierzą, że Stany Zjednoczone mogą utrzymać pokój w regionie przy minimalnej obecności. Ale ich entuzjazm dla tej strategii powinien skłonić amerykańskich planistów do zastanowienia. Z wyjątkiem Kuwejtu po inwazji na Irak, większość z tych krajów przez lata wykazała niepokojącą determinację, by raczej ignorować swoje problemy, zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne, niż stawić im czoła. Chociaż wycofanie się ze strony USA może dać im pole manewru, którego potrzebują, aby przeprowadzić reformy, równie prawdopodobne jest, że postrzegają to jako panaceum na wszystkie swoje problemy i uznają, że reformy wewnętrzne są niepotrzebne. Ograniczona obecność wojskowa i polityczna USA osłabiłaby również zdolność Waszyngtonu do wywierania nacisku na lokalnych sojuszników, aby dokonywali trudnych wyborów niezbędnych dla ich własnego długoterminowego dobrobytu.

Powrót do postawy ponadhoryzontalnej wiązałby się również z ryzykiem odtworzenia niektórych problemów, które sprawiały, że strategia lata temu była nie do utrzymania. Gdyby Iran pozyskał broń nuklearną, minimalna obecność USA w regionie mogłaby skłonić go do nowej agresji. Kraje GCC często były skłonne do przyjęcia potężnych, agresywnych sąsiadów i mogą ponownie – dając Iranowi, powiedzmy, niezdrową kontrolę nad przepływami ropy. A wycofanie się USA może skłonić inne mocarstwa zewnętrzne, takie jak Chiny, do łowienia ryb w niespokojnych wodach Zatoki.

NATO na Bliskim Wschodzie

Drugą strategią zabezpieczania Zatoki Perskiej byłby nowy regionalny sojusz obronny na wzór NATO – choć i to podejście zostało bezskutecznie wypróbowane. W 1954 roku Stany Zjednoczone przekonały Iran, Irak, Pakistan, Turcję i Wielką Brytanię do podpisania paktu bagdadzkiego, zobowiązując się do wzajemnej obrony. Cztery lata później Irak wycofał się, pozostawiając Iran, Pakistan i Turcję, aby utworzyć Centralną Organizację Traktatu, która stała się niewiele więcej niż narzędziem dla Stanów Zjednoczonych do uzbrajania szacha Iranu. Sojusze radziły sobie słabo, ponieważ ich członkowie mieli bardzo rozbieżne problemy w zakresie bezpieczeństwa – oraz ponieważ rewolucja w Iraku w 1958 r. iw Iranie w 1979 r. wyeliminowała głównych graczy. Dziś członkowie sojuszu obronnego mieliby podobny pogląd na problem bezpieczeństwa.

Sojusz obejmowałby Stany Zjednoczone, państwa GCC i nowy rząd Iraku. Parafrazując słynne zdanie Lorda Ismaya na temat NATO, celem byłoby zatrzymanie Amerykanów, Irańczyków z dala, a Irakijczyków w dół. Formalne zobowiązanie do obrony zamknęłoby niezachwiane zaangażowanie Ameryki w bezpieczeństwo regionalne, odstraszyłoby wprost irańską agresję i rozwiązałoby dylemat bezpieczeństwa Bagdadu, zapewniając łagodne ramy dla konwencjonalnego zbrojenia Iraku, jednocześnie unikając jego potrzeby zdobycia broni masowego rażenia w celu odstraszenia Iranu. Jako bonus, gdyby opinia publiczna Zatoki Perskiej mogła być przekonana, że ​​siły amerykańskie były tam jako część wspólnoty równych, sojusz mógłby również pomóc w legitymizacji obecności USA.

To podejście również ma wady. Poważnie, przywódcy państw GCC nie chcą formalnego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, przynajmniej nie teraz. Obawiają się, że będzie to postrzegane jako ostateczny akt kolonializmu i kumoterstwa i delegitymizuje ich własne reżimy. Proamerykański rząd iracki może odczuwać ten sam niepokój. Sojusz też nie zareagowałby na groźbę niestabilności wewnętrznej. Jeśli Teheran, ze swoją słabą armią, zdecyduje się na większą agresję, prawdopodobnie spróbuje osłabić swoich sąsiadów od wewnątrz, niż zaatakować ich bezpośrednio. A sojusz z Zatoką Perską, pomimo swojej przerażającej siły uderzenia, nadal byłby podatny na atak wroga, który uderzy poniżej pasa.

Kondominium bezpieczeństwa Zatoki Perskiej

Trzeci kurs — kondominium bezpieczeństwa wzorowane na kontroli zbrojeń w Europie pod koniec zimnej wojny — oferuje kuszącą perspektywę poradzenia sobie zarówno z zewnętrzną agresją, jak i wewnętrzną niestabilnością.

Począwszy od lat 70. NATO i Układ Warszawski zaangażowały się w szereg forów dotyczących zaangażowania w bezpieczeństwo, środków budowy zaufania i porozumień o kontroli zbrojeń, takich jak Komisja ds. Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie oraz rozmowy w sprawie wzajemnej i zrównoważonej redukcji sił, wszystkie kwestie bezpieczeństwa kontynentu jako całości. Negocjowanie tych umów zajęło ponad dwie dekady, ale ostatecznie zaowocowało znacznie stabilniejszą i bezpieczniejszą Europą.

W Zatoce Perskiej kondominium bezpieczeństwa łączyłoby Stany Zjednoczone, kraje GCC, Irak i Iran. Strony najpierw ustanowią regionalne forum bezpieczeństwa, na którym będą dyskutować o istotnych kwestiach, wymieniać informacje i zawierać porozumienia ramowe. Mogłyby przejść do środków budowy zaufania, takich jak powiadamianie o ćwiczeniach i wymianach obserwatorów, a ostatecznie do kontroli zbrojeń, w tym stref zdemilitaryzowanych, zakazów destabilizujących systemów uzbrojenia i zrównoważonych redukcji sił dla wszystkich. Mogą dążyć do zakazu wszelkiej broni masowego rażenia, z karami dla osób naruszających i wielostronnymi (lub międzynarodowymi) inspekcjami w celu wyegzekwowania zgodności.

Takie podejście ma wiele do zaoferowania. Byłby to najmniej zjadliwy sposób radzenia sobie z nieuniknionym zakazem irackiej broni masowego rażenia. Gdyby wszystkie państwa regionalne pracowały nad podobnym rozbrojeniem, a Irak był po prostu tym, który prowadził, pigułka o wiele łatwiej by spadła w Bagdadzie. Podobnie, gdyby regionalne kondominium bezpieczeństwa mogło w końcu obezwładnić Iran i zablokować granice Iraku, rozwiązałoby problemy bezpieczeństwa GCC bez konieczności polegania na ciężkiej, destabilizującej amerykańskiej obecności wojskowej. Co więcej, ogólnoregionalne forum może sprawić, że stosunki wojskowe USA-GCC będą bardziej przyjazne dla mieszkańców Zatoki Perskiej.

Forum może być nawet do zaakceptowania przez Iran. Od 20 lat Teheran domaga się, aby Stany Zjednoczone, Irak i GCC poważnie potraktowały swoje obawy związane z bezpieczeństwem. Oferowanie miejsca, w którym można by omówić te obawy, mogłoby dać Teheranowi poczucie, że w końcu zyskuje szacunek, na jaki zasługuje. Co więcej, jest to jedyny sposób, w jaki Iran może wpłynąć na amerykańskie siły zbrojne. Taki system mógłby działać tylko wtedy, gdyby Waszyngton chciał, tak jak w Europie, ograniczyć swoje rozmieszczenia regionalne. To samo w sobie może być warte ceny wstępu dla Iranu.

Gdyby twardogłowi Teheranu zrezygnowali z udziału, izolowaliby się zarówno wewnętrznie, jak i na arenie międzynarodowej. W kraju trudno byłoby im usprawiedliwić jakiekolwiek działanie w oparciu o rzekome zagrożenie ze strony Stanów Zjednoczonych (lub Iraku lub GCC), gdyby nie chcieli zaradzić temu zagrożeniu za pomocą dyplomacji i kontroli zbrojeń. Dla zagranicznej publiczności odmowa Teheranu przyjęcia amerykańskiej gałązki oliwnej przypieczętowałaby jego tożsamość jako państwa pariasów bez zainteresowania pokojowym rozwiązywaniem problemów związanych z bezpieczeństwem – ułatwiając w ten sposób Waszyngtonowi pozyskanie międzynarodowego poparcia dla zaostrzenia sankcji i innych form nacisku, jeśli zajdzie taka potrzeba .

Niektórzy mogą obawiać się, że kondominium bezpieczeństwa legitymizuje obecny rząd Iranu. Jednak, jak wskazuje doświadczenie Rosji i Europy Wschodniej, kondominium bezpieczeństwa nie stałoby na drodze do zmiany reżimu, gdyby to był kierunek rozwoju politycznego.

Prawdziwym problemem byłoby sprawienie, by kondominium bezpieczeństwa działało. W Europie zajęło to 20–25 lat wyczerpujących negocjacji. Poskładanie wszystkich elementów w całość w Zatoce Perskiej byłoby trudniejsze. Wszystkie strony podchodziły do ​​stołu z własnymi programami i próbowały podważyć lub ustrukturyzować proces, aby zająć się tylko własnymi problemami. Na pierwszy plan wysunęłoby się mnóstwo często ukrytych niepewności wewnątrz GCC. Irańczycy mogą domagać się włączenia Izraela, co wywołałoby ogromny oddźwięk wśród arabskich populacji Zatoki Perskiej, ale mogłoby utrudnić ten proces, obarczając go niekończącymi się sporami arabsko-izraelskiego procesu pokojowego.

Gdyby udało się sprawić, by zadziałało, kondominium bezpieczeństwa dałoby najlepszą perspektywę stabilizacji i zabezpieczenia regionu. Stany Zjednoczone powinny publicznie przyjąć to jako swój ostateczny cel i niezwłocznie zacząć podążać w tym kierunku. Zwołanie w tym celu konferencji na temat bezpieczeństwa Guldów Perskich może pomóc w legitymizacji obecności USA w regionie i zdyskredytować tych, którzy się temu sprzeciwiają.

Ale ponieważ kondominium bezpieczeństwa byłoby dziełem lat, jeśli nie dziesięcioleci, nie powinno stać się jedynym celem wysiłków USA na rzecz stworzenia nowej architektury bezpieczeństwa w regionie. W ciągłym procesie Waszyngton może zastosować wszystkie trzy podejścia. Może poruszać się szybko, aby zmniejszyć poziom siły. W międzyczasie może rozpocząć badanie możliwości nowego systemu sojuszniczego lub procesu budowy kondominium bezpieczeństwa. Perspektywa nowego sojuszu USA-GCC-Irak może skłonić Iran do udziału w kondominium bezpieczeństwa, podczas gdy perspektywa kondominium bezpieczeństwa może uczynić sojusz bardziej akceptowalnym dla państw GCC. Ostatecznie, jeśli kondominium bezpieczeństwa odniesie sukces, pokój zostanie utrzymany, a siły w całym regionie zostaną znacznie zredukowane, droga do prawdziwie ponadhoryzontalnej obecności amerykańskiej w Zatoce Perskiej - rozwoju, który byłby bardzo mile widziany przez wszystkich. .